Ależ stereotypowy film.
90% nijakie. A końcówka żenująca.
Otóż mamy kobietę, która od dziecka marzy o tym, by zostać astronautką. Na dodatek jest inżynierką, więc można zakładać, że to racjonalny umysł ścisły.
Kobieta ta decyduje się przystąpić do programu kosmicznego. Zrealizuje swoje marzenie. Kosztuje to ją ogrom wysiłku.
I w decydującym momencie ucieka z kwarantanny. Naraża tym swój udział w przedsięwzięciu (mogli ją przyłapac), a finalnie powodzenie i bezpieczeństwo całej misji - bo leci de facto bez kwarantanny (jodyna na skórze to nie kwarantanna - gdyby tak było, żaden astronauta nie siedzialby w odosobnieniu tylko kąpaliby się w jodynie, przed odlotem).
I dlaczego to robi? Bo obiecała córce, że pokaże jej rakietę...
Plus tylko za pokazanie z detalami przygotowań do misji.